#MiłosneMity – czyli co warto sobie odpuścić myśląc o związku

W tym wpisie kompiluję wpisy z mojego fejsbuka, które opatrzyłem hasztagiem #MiłosneMity. Był to cykl, w którym krytykuję cztery często występujące w kulturze (i naszych głowach) przekonania odnośnie związków i miłości. Przekonań, które mogą wyrządzić sporo krzywdy nie tylko nam, ale też naszym partnerom. Zapraszam do lektury.

Zdjęcie autorstwa Porapak Apichodilok z Pexels

Mit I – Gdzieś na świecie jest moja idealna druga połówka

Obawiam się, że chyba tak to nie działa. A co więcej – trzymanie się tego przekonania może być powodem Twojego/Waszego cierpienia.

Przekonanie to może wzmacniać nierealistyczne oczekiwania względem tej osoby i twojego związku, uruchomić karuzelę porównywania obecnego partnera/partnerki do poprzednich, do ciągłego fantazjowania na temat jaki mógłby być, gdyby był lepszy lub skupiać uwagę głównie na jego/jej wadach. O ile lepsze byłoby życie, gdyby tylko on/ona się trochę zmienił/a?

Takie wzorce myślenia mogą utrzymywać Ciebie/Was w zamkniętym kręgu gonienia za ideałem.
Gorzka piguła, co?

 

Mit II – “Uzupełniasz mnie”

O ile jest on bardzo romantyczny, o tyle stoi za nim dość niefortunna teza, że bez tej drugiej połówki jesteś… niekompletny/niekompletna. A w przełożeniu na działanie – niesie to ryzyko bycia zależnym, zachłannym, zlęknionym przed samotnością, co nie sprzyja rozkwitowi związku.

Czasem spotykam się z osobami, które wchodzą w związek z założeniem, żeby “kogoś naprostować” albo w drugą stronę: “on/a mi pomoże wyjść na prostą”. Taka postawa zakłada branie cudzej odpowiedzialności na siebie lub spychanie jej na drugą stronę. Czasem nazywam to “załatwianiem sobie czegoś” przez partnera/partnerkę.

I teraz uwaga: to nie znaczy, że w związku nie można realizować swoich potrzeb, bo absolutnie można! Trzeba jednak rozróżnić to od tego, że jesteś pełnowartościową (ale i odpowiedzialną za siebie!) osobą taki/taka jaki/jaka jesteś – niezależnie od posiadania partnera/partnerki.

TUTAJ znajdziesz ilustrację tego mitu z filmu Jerry Maguire – pięknie zagrane przez człowieka mojego wzrostu.

 

Mit III – Miłość powinna być łatwa

Weź pod uwagę, że jesteś w długotrwałym związku z osobą, która ma:
1) inne myśli i uczucia
2) inne zainteresowania,
3) inne oczekiwania co do pracy, seksu, pieniędzy, rodzicielstwa, czasu dla siebie
4) inny styl komunikowania się, wyrażania własnych opinii, negocjowania
5) którą napędza inny poziom pragnień odnoszących się do seksu, jedzenia, sportu, zabawy czy pracy
6) inne standardy czystości i porządku
7) znajomych i rodzinę, z którymi to ludźmi nie zawsze się dogadujesz
8) trwające całe życie wkurzające Cię dziwactwa i zwyczaje…
…to czy brzmi to jak coś łatwego?

Możesz pomyśleć “no dobrze, ale to raczej dowód na to, że mój partner/ka jest do mnie źle dopasowana”. A tutaj już bardzo blisko do drogi na skróty ku mitowi numero uno, czyli fantazji o idealnym partnerze/partnerce.

ZAWSZE znajdą się między Wami jakieś różnice. Dlatego właśnie miłość NIE JEST łatwa. Związek wymaga komunikowania się, negocjacji, cierpliwości, troski, odwagi, stawiania granic i respektowania ich. Czasem akceptacji tych różnic, a w niektórych sytuacjach również NIE CHODZENIA na kompromis (szczególnie w sytuacjach zagrażających zdrowiu czy ogólnemu dobrostanowi).

Oczywiście niektóre pary mają więcej wspólnych obszarów i łatwiej jest im np. zaplanować urlop, czy wspólne wyjście. Ale niezależnie od tego jak wiele mamy ze sobą wspólnego – nie uciekniemy przed tym, że prędzej czy później natkniemy się na jakąś różnicę. Co z nimi robić? Na długą odpowiedź nie ma tutaj miejsca, ale krótka brzmi: akceptacja.

 

Mit IV – Wieczna miłość

Jeśli pojmujesz miłość jako stan emocjonalny, czy uczucie – to ten mit skierowany jest właśnie do Ciebie. Żadna emocja, żadne uczucie nie trwa wiecznie. Zupełnie jak pogoda za oknem.

Średnia trwania zakochania, a więc tego podniosłego stanu emocjonalnego, to od 6 do 18 miesięcy. Dużo krócej niż wieczność. Gdy to się kończy nieuchronnie przychodzi poczucie straty, czasem żalu i tęsknoty. Przecież zakochanie było tak przyjemne! Na tyle przyjemne, że wraz z końcem fazy “miesiąca miodowego” kończą się też często związki. “Skoro już nic czuję, to znaczy, że to koniec”.

Tymczasem miłość zaczyna się tam, gdzie kończy się zakochanie. Emocjonalny odlot powoli przemija i zaczynają być widoczne rzeczy, które były, ale miłosny narkotyk trochę je przyćmił. Zbroja kawalera była lekko pordzewiała, a suknia królewny była gdzieniegdzie ubrudzona. Rumak okazał się osłem, a złote loki – peruką. I to jest ten moment, w którym ma szansę zbudować się trwała bliskość – we wzajemnej akceptacji tego jakimi naprawdę jesteśmy.

Co byłoby, gdybyśmy spojrzeli na miłość nie jak na uczucie, ale jak na działanie? Uczucie miłości pojawia się i znika. Nie możemy tego kontrolować. Co innego z naszymi działaniami. One są zależne od naszej woli, niezależnie od tego jak się w danej chwili czujemy. Mogę być jednocześnie wkurzony podczas kłótni i okazać partnerce/partnerowi cierpliwość.

Działanie z miłości na dłuższą metę jest ważniejsze niż uczucie miłości.

 

Wszystkie wpisy z serii #MiłosneMity powstały na podstawie książki ACT with Love autorstwa Russa Harrisa. Na ten moment nie jest ona dostępna na polskim rynku wydawniczym, ale biorąc pod uwagę jaką popularnością cieszą się ACTowe książki, być może ulegnie to za jakiś czas zmianie.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *